sobota, 25 stycznia 2014

Prawdziwie zimowy IV bieg w Falenicy

Zima zawitała do nas z przytupem, szczęśliwie do Falenicy również. Poprzednie trzy starty biegałem w scenerii raczej jesiennej, a Falenica to przecież zimowe biegi, więc czekałem na nadejście zimy, żeby móc wreszcie przebiec te 21 podbiegów po śniegu, lodzie i w mrozie. No i nie zawiodłem się J

Trener radził abym odpuścił jeśli będzie zimniej niż -15°C, kiedy wychodziłem z domu było -13°C, uff, można biegać.

Falenica przywitała mnie pięknym słońcem, którego promienie odbijały od leżącego w lesie śniegu. Ślicznie, trochę jak z bajki. Na miejscu byłem dość późno, więc zrobiłem szybką rozgrzewkę i udałem się na start. Biegaczy było mniej niż poprzednio, wielu jednak wystraszyło się mrozu.

Punkt 11.00 ruszyliśmy, tym razem GPS zadziałał wzorowo i sznurówka też się nie rozwiązała. Trasa nie była mocno oblodzona, na niektórych podbiegach i zakrętach musiałem uważać na mocno ubity śnieg. Szczęśliwie nie zaliczyłem żadnego upadku, jedynie dwa razy poślizgnąłem się, ale bez wywrotki. Od startu trzymałem się kolesia, który bieg dość mocnym, ale jednostajnym tempem, przy drugim okrążeniu lekko się ode mnie oddalił, na trzeciej pętli udało mi się go dogonić, na metę wpadliśmy prawie jednocześnie. Nie znam tego chłopaka, ale już po biegu podziękowałem mu, że była dla mnie dobrym pacemakerem J Garmin wskazywał czas 41.49 min, więc jak na zimowe warunki, to ok., jestem zadowolony z wyniku.

15 lutego kolejna Falenica, dla mnie niestety ostatnia, gdyż w trakcie biegu finałowego 15 marca będę w Portugalii, dzień później biegnę półmaraton w Lizbonie.


Czy ktoś jeszcze bieg dziś w Falenicy, jakie wrażenia?

A to ja, już po biegu ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz