wtorek, 31 grudnia 2013

Żegnamy 2013


No i żegnamy rok 2013…

Był to rok, w którym zacząłem biegać na serio, pierwsze plany, zawody, treningi, pierwsze sukcesy. Poznałem ciekawych ludzi, którzy podzielają pasję do biegania, stałem się częścią fajnej społeczności biegaczy, ludzi otwartych, uśmiechniętych, pozytywnie nastawionych do świata i zafiksowanych na "tym" jednym punkcie. W pracy powołaliśmy team, dzięki któremu zachęciliśmy kilkadziesiąt osób do wspólnej aktywności fizycznej, zorganizowaliśmy regularne treningi biegowe, z sukcesem wystartowaliśmy w kilkunastu zawodach, jak chociażby w sztafecie 5x5 organizowanej na Stadionie Narodowym, w której Allianz Running Team zajął 7 miejsce, przy łącznym czasie 01:39:53.

A moje największe indywidualne starty:

- Półmaraton Warszawski 1:34:44

- Półmaraton w Białymstoku 1:35:11

- Ciechanowska Piętnastka 1:01:35

- Półmaraton Jakubowy 1:27:16

- 35 Maraton Warszawski 03:32:03

- Półmaraton Św. Mikołajów 1:29:11

Największą satysfakcję przyniosło mi złamanie 1:30 w półmaratonie i zmierzenie się pierwszy raz z dystansem maratonu, z tego jestem najbardziej zadowolony.

Dziękuję wszystkim którzy w tym roku mnie wspierali, kibicowali podczas zawodów, wspólnie ze mną startowali, ale też biegali zwykłe codzienne treningi. Fajnie, że jesteście J   

Udanej zabawy sylwestrowej. A o planach na 2014r już jutro J

p.s. 2013 pożegnałem solidnym treningiem: rozbieganie + podbiegi na Agrykoli 10 x 200 m.
 
A poniżej moje tegoroczne trofea.


poniedziałek, 30 grudnia 2013

Falenica rulez!

O zimowych biegach górskich w Falenicy słyszałem wiele, że to Mekka warszawskich biegaczy, że trzeba spróbować i zmierzyć się z tymi pagórkami, że nie jest łatwo, ale jak już się przebiegnie, to satysfakcja ogromna.

Jeszcze w listopadzie, w ramach biegania crossów, postanowiłem wybrać się na tę słynną wydmę i zobaczyć jak to wszystko wygląda. Wsiadłem w czerwoną strzałę i fru do Falenicy. Pogoda była marna, zimno, wilgotno, ale nie padało, założyłem czapkę, rękawiczki, cieplejszą bluzę. Na wydmie wytyczona jest ścieżka do biegów przełajowych o długości 3,33 km, wszystko świetnie oznakowane. Według planu miałem przebiec cross 2 x 20 min w tempie 4.45 z przerwą 6 min między seriami. No to zaczynam! Górka, piach, korzenie, zbieg, drzewa, gałęzie, śliski mech…  Po prostu rewelacja! Można się wyżyć na maxa! Zrobiłem 3 pętle, wraz z przerwą średnie tempo wyszło 5.14, jak na początek całkiem nieźle. W sumie pokonałem 21 podbiegów o przewyższeniu 255m. Kiedy skończyłem, byłem mokry, parowałem, trochę za ciepło się ubrałem. Ale czułem się świetnie i wiedziałem, że chce tu wrócić i że na 100% zapiszę się na XI Zimowe Biegi Górskie w Falenicy. Wprawdzie zaraz po biegu przeziębiłem się, ale dopiąłem swego i zapisałem się na cały cykl. Składa się on z sześciu biegów, można wybrać dystans 3.33 km, 6.66 km lub najdłuższy 10 km. Oczywiście wybrałem dychę ;)

Pierwszy bieg odbył się 14 grudnia, ukończyłem go z czasem 43:35 min. Zaraz po świętach, 28 grudnia, drugi bieg. Pobiegłem sporo szybciej, z czasem równiutko 42 min. Byłem bardzo zadowolony, spory progres. Mam nadzieję, że w kolejnych startach uda mi się urwać jeszcze kilkanaście sekund.

Falenica jest wręcz idealna na crossowy trening. Warunki wymarzone. Te wszystkie podbiegi i zbiegi świetnie wchodzą w nogi i mam nadzieję, że dadzą efekt podczas startów na płaskim terenie. Poza tym w Falenicy czuje się niezwykły klimat, przejeżdżają tam ludzie, którzy rzeczywiście lubią biegać, powiedziałbym starzy wyjadacze. Widziałem dzieciaki, młodzież, ale i facetów po 70tce.

Biegających zachęcam, spróbujcie, a nie pożałujecie. Niebiegających też zachęcam, wybierzcie się w weekend na spacer, warto bo miejsce jest naprawdę fajne, malownicze.

Info o cyklu w Falenicy znajdziecie na stronie: http://orienteering.waw.pl/pl//node/838
p.s.
Dziś odpoczynek od biegania, zamiast tego półgodzinne pływanie J
 




 

niedziela, 29 grudnia 2013

Jestem biegaczem


Niektórzy mówią jestę hipsterę, a ja chyba mogę powiedzieć: jestem biegaczem. Wskazuje na to stan mojego umysłu i każdy dzień, w którym jest miejsce na bieganie.
 

Zaczęło się dość niepozornie. Ponad rok temu byłem wraz z przyjaciółmi na Gran Canarii. Razem z Michałem codziennie biegałem po kilka kilometrów promenadą, wzdłuż plaży. Sprawiało mi to dużą przyjemność. Wcześniej biegałem sporadycznie, bez celów, bez założeń. Gdy wróciłem z wakacji postanowiłem, że wystartuję w marcowym Półmaratonie Warszawskim. No i od tego zaczęło się w miarę regularne bieganie. Postawiłem przed sobą cel, chciałem zmierzyć się z dystansem ponad 20 km, zobaczyć czy dam radę, chciałem przebiec bez względu na czas. Zacząłem biegać regularnie po 3 razy w tygodniu, w weekend przemierzałem dłuższe dystanse. Ciężko nazwać to treningiem, nie robiłem siły, sprawności, po prostu biegałem – 10, 15, 20 km. Pamiętam, w któryś ze styczniowych dni, było zimno, padał mokry śnieg, plucha. Postanowiłem zrobić dłuższe wybieganie, ok. 20 km. W butach szybko zrobiło się mokro, a ja biegłem dalej, pokonałem dystans jaki sobie założyłem. Czułem dużą satysfakcję, pomimo kiepskiej pogody, wyszedłem z domu i zrobiłem trening. Pamiętam, że sporo osób podziwiało mnie za upór i konsekwencje.

24 marca wystartowałem w Półmaratonie Warszawskim, przebiegłem go w czasie 1:34:44. To były moje pierwsze zawody, byłem zachwycony, szczęśliwy, zadowolony z rezultatu. Rodzina, przyjaciele, znajomi, wszyscy mi gratulowali. Sam bieg był przyjemny i nawet podbieg na Belwederskiej okazał się do zniesienia.

Wieść, że przebiegłem półmaraton w całkiem przyzwoitym czasie rozeszła się po mojej pracy. Kilka dni później spotkałem się z szefową HR w firmie, która zaproponowała, żebym razem z nią oraz trenerem biegania z Olsztyna poprowadził team biegowy w Allianz. Po kilku tygodniach przygotowań zorganizowaliśmy pierwsze spotkanie Allianz Running Team, wybraliśmy koszulki, spotkaliśmy się na pierwszym treningu, znaleźliśmy trenera do regularnych treningów w Warszawie. Aktualnie mamy ponad 80 osób zapisanych do klubu, z czego ponad 20 trenuje regularnie. Myślę, że to dobry rezultat, jak na kilka miesięcy działalności teamu.  

W międzyczasie zaprzyjaźniłem się z trenerem z Olsztyna, Wieśkiem Uryniukiem, który zaczął rozpisywać mi plany biegowe i robi to do dziś. Wiesiek, dziękuję za Twoje ogromne zaangażowanie, bezinteresowność i opiekę.  

O swoich startach w 2013 roku napiszę wkrótce.

Wiem jedno, bieganie zmieniło moje życie, stało się jego nieodłącznym elementem, to moja pasja. Bieganie daje mi kopa, daje mi siłę i energię, pozwala wyładować stres i złe emocje, dzięki niemu pokonuje własne słabości, stawiam sobie nowe wyzwania. Inaczej patrzę na świat, poznaje nowych ludzi, inne rzeczy i wartości są dla mnie ważne. Podobno jak ktoś raz zaczął biegać, wkręcił się, to już nie przestanie. Może będą przerwy, może jakieś kontuzje, ale tak czy inaczej do biegania się wraca. I ze mną też tak jest, jestem wkręcony, jestem biegaczem J