wtorek, 28 stycznia 2014

Gdy organizm mówi: nie chce mi się

Dziś zgodnie z planem powinienem zrobić 15 km wybiegania w tempie 5.10. Nie wyszedłem, nie biegałem, mój organizm powiedział: odwal się, nie chce mi się. Wczoraj też miałem wolne od biegania, aczkolwiek byłem na basenie, pływałem ok. 30 min, potem zaliczyłem saunę.

Co zrobić w sytuacji kiedy nam się nie chce? Czy zmusić się do treningu, czy jednak odpuścić?
Biegam już ponad rok i przez ten czas nauczyłem się odczytywać pewne sygnały wysyłane przez mój organizm. Obecnie biegam 5 razy w tygodniu, pokonując średnio dystans ok. 80 km tygodniowo. To całkiem sporo, taki trening musi się wiązać z odpoczynkiem i regeneracją. Wczoraj miałem intensywny dzień, sporo pracy, napięcia, wieczorem basen, spotkanie ze znajomy, położyłem się koło północy, obudziłem po 5 rano, dziś w pracy byłem na 8, kolejny dość intensywny dzień. Mało snu i regeneracji, a dużo zajęć, po południu czułem się rozbity, organizm mówił: nie chce mi się. Myślę, że w takiej sytuacji nie warto robić treningu na siłę, nie będzie on efektywny, nie sprawi mi przyjemności. Lepiej odpuścić, trochę poleniuchować, zrobić coś innego (uciąłem sobie popołudniową drzemkę, a wieczorem idę do kina na nowy film z Meryl Streep, którą uwielbiam). Pobiegam jutro. Niezaplanowana, jednodniowa przerwa nie wpłynie negatywnie na moją formę, a pozwoli oderwać się od codziennej rutyny. Oczywiście, muszę mieć świadomość tego, że takie „wagary” nie mogą zdarzać się zbyt często, plan ma swój cel, którym jest pobiec dobrze w Zurychu, a zatem nie wolno odpuszczać, ale na jeden dzień mogę sobie pozwolić J


Wracając do sobotniego biegu w Falenicy, są już oficjalne wynik 4 rundy: pobiegłem z czasem 41.44. Aktualnie jestem na 31 miejscu w kategorii open, a 7 w mojej kategorii wiekowej (M30), całkiem nieźle J

sobota, 25 stycznia 2014

Prawdziwie zimowy IV bieg w Falenicy

Zima zawitała do nas z przytupem, szczęśliwie do Falenicy również. Poprzednie trzy starty biegałem w scenerii raczej jesiennej, a Falenica to przecież zimowe biegi, więc czekałem na nadejście zimy, żeby móc wreszcie przebiec te 21 podbiegów po śniegu, lodzie i w mrozie. No i nie zawiodłem się J

Trener radził abym odpuścił jeśli będzie zimniej niż -15°C, kiedy wychodziłem z domu było -13°C, uff, można biegać.

Falenica przywitała mnie pięknym słońcem, którego promienie odbijały od leżącego w lesie śniegu. Ślicznie, trochę jak z bajki. Na miejscu byłem dość późno, więc zrobiłem szybką rozgrzewkę i udałem się na start. Biegaczy było mniej niż poprzednio, wielu jednak wystraszyło się mrozu.

Punkt 11.00 ruszyliśmy, tym razem GPS zadziałał wzorowo i sznurówka też się nie rozwiązała. Trasa nie była mocno oblodzona, na niektórych podbiegach i zakrętach musiałem uważać na mocno ubity śnieg. Szczęśliwie nie zaliczyłem żadnego upadku, jedynie dwa razy poślizgnąłem się, ale bez wywrotki. Od startu trzymałem się kolesia, który bieg dość mocnym, ale jednostajnym tempem, przy drugim okrążeniu lekko się ode mnie oddalił, na trzeciej pętli udało mi się go dogonić, na metę wpadliśmy prawie jednocześnie. Nie znam tego chłopaka, ale już po biegu podziękowałem mu, że była dla mnie dobrym pacemakerem J Garmin wskazywał czas 41.49 min, więc jak na zimowe warunki, to ok., jestem zadowolony z wyniku.

15 lutego kolejna Falenica, dla mnie niestety ostatnia, gdyż w trakcie biegu finałowego 15 marca będę w Portugalii, dzień później biegnę półmaraton w Lizbonie.


Czy ktoś jeszcze bieg dziś w Falenicy, jakie wrażenia?

A to ja, już po biegu ;)


czwartek, 23 stycznia 2014

Jak ubrać się na zimowe bieganie?

Przyszła całkiem sroga zima, wieczorem temperatura spada poniżej -10°C, a zatem warto wiedzieć jak prawidłowo ubrać się na takie mrozy, aby dalej czerpać przyjemność z biegania.

Ja zakładam trzy warstwy ciuchów termicznych: koszulka termiczna z długim rękawem, na to koszulka oddychająca z krótkim rękawem i na to bluza lub lekka kurta biegowa. To w zupełności wystarcza, jest mi ciepło. Pamiętajmy że biegając nasz organizm wytwarza duże ilości ciepła, a zatem zbyt gruby strój spowoduje, że mocno się spocimy, przegrzejemy, a wtedy przeziębienie gwarantowane. Sądzę, że jednym z głównych błędów popełnianych przez początkujących biegaczy w kwestii zimowego ubioru jest zbyt ciepłe ubieranie się. Sugerujemy się tym, że normalnie wychodząc na zewnątrz w taką temperaturę założylibyśmy koszulkę, gruby sweter, kalesony, puchową kurtkę itd. a i tak jest nam zimno. Zapominamy, że podczas wysiłku fizycznego nasz organizm wytwarza duże ilości energii i ciepła. Ale jeszcze gorszym błędem jest zakładanie bawełnianych koszulek. Pół biedy jeśli biegamy w bawełnianej koszulce latem, wtedy różnica temperatur miedzy naszym ciałem o otoczeniem nie jest duża, ale zimą to już poważna sprawa. Pamiętajmy, bawełna chłonie wilgoć, a nie oddaje jej na zewnątrz, tym samym mokra bawełniana koszulka zimą działa na nasze ciało jak okład z lodu – choroba murowana.

Nie należy też zapominać o czapce (przez głowę tracimy dużo ciepła), rękawiczkach i czymś na szyję – ja zakładam opaskę z polaru lub chustę. Musimy też pamiętać o nogach i stopach. Zdarza mi się spotykać biegaczy, którzy zimą trenują w krótkich spodenkach. Osobiście nie polecam, uważam, że nogi też należy zabezpieczać przed zimnem, zakładam zatem getry, a na stopy ciepłe, długie skarpety, które chronią naszego Achillesa przed przeziębieniem.

Co do butów, jestem zdania, że kupowanie specjalnej pary na zimę nie ma sensu, chyba że ktoś dużo biega w terenie, gdzie jest sporo śniegu. Biegam głównie w mieście, prędzej czy później alejki w parkach są odśnieżane, więc całoroczne buty, z dobrym bieżnikiem, do tego grubsza skarpeta, w zupełności wystarczą. 
W opinii mojego trenera bieganie w temperaturze do -15°C jest zupełnie bezpieczne, w przypadku niższych temperatur lepiej odpuścić bieganie na zewnątrz i przenieść się na bieżnie na siłowni, ewentualnie wybrać się na basen.

Ważną sprawą jest też oddychanie. Często spotykam się z opinią, że zimą należy oddychać nosem. W przypadku biegacza jest to niewykonalne, gdyż byśmy się udusili… Oddychamy zatem głęboko ustami i nosem, dotleniamy się, nie zapominając o zabezpieczeniu szyi przed zimnem.


A jak wygląda mój biegowy rozkład jazdy w tym tygodniu: w poniedziałek wolne (basen), we wtorek 15 km w tempie 5.10, we środę trening z Allianz Running Team rozbieganie 6 km, rozgrzewka z mocnym akcentem na skipy A i C, rytmy 10 x 100m, dziś wolne, w piątek szybkość 12 x 1 km w tempie 4.30, w sobotę IV bieg w Falenicy, a w niedziele długie wybieganie. 

niedziela, 19 stycznia 2014

Jest zima, jest ogień!

W ten weekend zrobiłem dwa bardzo fajne treningi.

Zgodnie z planem miałem wczoraj czasowe wybieganie – 1.15 godz + rytmy 6 x 100m. Postanowiłem więc pobiegać z trenerem który prowadzi nasze allianzowe treningi w Warszawie i jego ekipą. Wyszedłem z domu przed 11, na Agrykoli byłem kilka minut po 11. Okazało się, że Romka już nie ma. Szczęśliwie spotkałem Łukasza, kumpla z firmy, zdecydowaliśmy więc, że pobiegamy razem. Ruszyliśmy Al. Kusocińskiego, zrobiliśmy okrążenie nad kanałkiem, następnie podbieg na Agrykoli, potem wzdłuż Łazienek, w dół Belwederską, wbiegliśmy do Łazienek, pętla w parku, wybiegliśmy na Myśliwiecką. Całą trasę powtórzyliśmy. Na koniec zrobiliśmy jeszcze rytmy 6 x 100m. Trening zrobiliśmy w bardzo spokojnym tempie, na początku 1km / 6 min, później przyśpieszyliśmy do 5.30. W sumie przebiegłem prawie 18 km. Świetne wybieganie, dzięki Łukasz J

Wieczorem chciałem iść na imprezę, dzień był dość intensywny, postanowiłem więc zdrzemnąć się godzinkę. Położyłem się koło 21, obudziłem po 2… Umyłem zęby i poszedłem dalej spać. No i w temacie imprezy byłoby tyle ;) Obudziłem się po 7. Wyjrzałem za okno, padał śnieg. Pomyślałem, że wreszcie pośmigam w zimowej scenerii. Zjadłem lekkie śniadanie, odczekałem godzinę, żeby wszystko się dobrze ułożyło i fruuuu J W uszy wetknąłem słuchawki, miałem ochotę posłuchać czego energetycznego. Zgodnie z planem: przebieżka kilka kilometrów, rozgrzewka, a na koniec cztery serie skipów A + B + C, pomiędzy seriami przebieżki 100 m. Biegałem w Skaryszaku, biegało się fajnie, wprawdzie było dość ślisko i musiałem uważać, żeby się nie przewrócić, ale padający śnieg, zimowa sceneria i muzyka rekompensowały niedogodności. Po skipach byłem tak nakręcony i naładowany energią, że ostanie dwa kilometry do domu zrobiłem szybko, na 70% możliwości. Jest zima, jest ogień! Na koniec rozciąganie.

Jutro wolne od biegania, dla odmiany chyba pójdę na basen.


A Wam jak się biega zimą?

A tak wyglądał Park Skaryszewski dziś rano:




piątek, 17 stycznia 2014

Miejsca w których biegam vol 3: szybkość na Stadionie Narodowym

Powszechna radość zapanowała wczoraj wśród biegaczy bo spadł śnieg i wreszcie będzie można potrenować w zimowej scenerii. Niestety nasza radość nie trwała zbyt długo, dziś w Warszawie deszcz, a biały puch zamienił się w breję. Szkoda, bo miałem ochotę pośmigać po parku. Rozsądek wziął jednak górę, odpuściłem, w taką pogodę buty i skarpety momentalnie byłby mokre, a jakoś nie mam ochoty na przeziębienie. Biegałem przez ostanie 3 dni, więc dzień przerwy dobrze mi zrobi. Wyjdę jutro.

Wczoraj trenowałem szybkość na koronie Stadionu Narodowego. Na początku zrobiłem kilkukilometrową przebieżkę, następnie porządną rozgrzewkę. Właściwy trening to 2 x 4 km, z czego pierwsza seria w tempie 4.05 a druga w tempie 3.55, tak przynajmniej planowałem. Na początek przebiegłem jedno kółko aby złapać rytm, po czym ruszyłem. Pierwsze okrążenie spokojnie 4.11, przyspieszyłem, 4.03, 4.02, 4.01. Przerwa na trucht 6 min. Druga seria mocniej: 3.53, 3.51, 3.53 i ostatnie okrążenie ogień 3.42. Pobiegłem szybciej niż zakładał plan, byłem trochę zmęczony, ale to takie zmęczenie fajne, dające satysfakcję. Wróciłem do domu biegnąc spokojnie, na koniec zrobiłem rozciągnie.

Do treningów szybkościowych polecam Wam koronę Stadionu Narodowego. Szeroka aleja z równym asfaltem, do tego wymalowane podziałki co 100m. Jedno okrążenie to dokładnie 1 km. Jedyny mankament to wiatr, na koronie czasami mocno wieje.


Życzę wszystkim udanego, biegowego weekendu, może jednak spadnie śnieg i utrzyma się na dłużej J

środa, 15 stycznia 2014

Zimowy trening z ART


Cóż przyniesie nam większą satysfakcję niż udany trening w mokry, zimny, szary dzień. Dzisiejsze bieganie z Allianz Running Team wprawiło mnie w bardzo dobry nastrój. Kiedy wraz ze znajomymi z pracy udawaliśmy się na trening, pogoda była kiepska, padał śnieg, na drodze plucha. Z niezbyt tęgimi minami, pojechaliśmy na miejsce zbiórki, gdzie spotkaliśmy pozostałych członków teamu.

Śnieg przestał padać, a my ruszyliśmy do parku – trenujemy w okolicach Królikarni i Warszawianki. Park wyglądał jak z bajki. Trawniki, chodniki, drzewa, wszystko było pokryte świeżym puchem, od którego odbijały się światła latarni. Piękna zima wprawiła wszystkich w dobry nastrój, śmialiśmy się, rozmawialiśmy, robiąc kolejne okrążenia.

Na początek spokojnie przebiegliśmy ok. 6 km, potem rozgrzewka. Najpierw okrężne ruchy rąk, potem podskoki, następnie półskip A, skip C, pełen skip A, skip B, na koniec lekkie rozciąganie. Potem przeszliśmy do treningu właściwego – pięć podbiegów po 150 m każdy. Górka w okolicach Królikarni jest dość specyficzna, początkowo płaska, na samym końcu ostro pnie się do góry. Nie są to najłatwiejsze podbiegi. Po podbiegach lekkie rozciągnie, a na zakończenie krótka przebieżka.

Po pracy mogłem wsiąść w samochód, przyjechać do domu, położyć się na kanapie i obejrzeć dobry film. Ja jednak, wraz z inną grupką zapaleńców, wybrałem bieganie. I to jest piękne J

A to zdjęcia mojego super zespołu:
 

 

wtorek, 14 stycznia 2014

Miejsca w których biegam vol 2: ścieżka biegowa nad Wisłą

Ścieżka od Mostu Łazienkowskiego aż do Mostu Grota, po praskiej stronie Wisły, to zdecydowanie jedno z najlepszych miejsc do biegania w Warszawie. Do Parku Skaryszewskiego mam duży sentyment, jednak tak na serio, to biega się nad Wisłą.

Praska strona Wisły jest ewenementem, gdyż brzeg rzeki nie został tutaj uregulowany, tak jak to ma miejsce po drugiej stronie. Podobno w PRL były plany uregulowania tej stron rzeki, jednak szczęśliwie nie starczyło na to pieniędzy. I bardzo dobrze. Dzięki temu możemy się cieszyć malowniczą linią brzegową Wisły, z drzewami, krzakami, plażami, wysepkami. Niespotykane w innych stolicach europejskich bogactwo fauny i flory. I pośród tego utwardzona ścieżka do biegania, spacerowania, jazdy na rowerze. Po prostu cudnie. I jak tu nie biegać!

Trening zaczynam najczęściej na plaży, przy Moście Łazienkowskim, biegnę w kierunku Mostu Poniatowskiego, mijam plażę po prawej stronie, po lewej Stadion Narodowy, dalej Most Kolejowy i Świętokrzyski, kilkaset metrów za mostem trzeba wbiec na chodnik przy Wybrzeżu Helskim, mijam Port Praski, jednakże chwilę później znów wbiegam na ścieżkę, dalej mijam Most Śląsko – Dąbrowski, po lewej stronie rozpościera się piękny widok na starówkę, a po prawej stronie Park Praski i zoo. Dobiegam aż do Mostu Gdańskiego, pod mostem jest podbieg i dalej prosto, aż do Mostu Grota. Ten odcinek to ok. 9 km, a zatem biegając tam i z powrotem można przebiec dystans blisko 20 km, całkiem przyzwoite, dłuższe wybieganie.

Dla mnie największym atutem tej ścieżki jest natura, można się tu poczuć jakby się było poza miastem, oderwać się od tego całego szumu i zgiełku. Zieleń, drzewa, woda, ptaki… Do tego biegniemy nie po asfalcie, a po ziemi, jedynie odcinek wzdłuż zoo został pokryty asfaltem, ale mam nadzieję, że kiedyś zostanie on zerwany i powstanie utwardzona ścieżka.

Co ciekawe przez lata praskie wybrzeże Wisły było zapomniane, jednakże od pewnego czasu stało się ono bardzo popularne. Latem nad Wisłę ciągną tłumy, cieszy mnie, byleby Ci wszyscy, którzy korzystają z uroków tego miejsca mniej śmiecili i sprzątali po sobie.

Nad Wisłą biegam prawie cały rok, rzadziej zimą, gdyż trudno tam trenować po zapadnięciu zmroku, ścieżka siłą rzeczy jest nieoświetlona.  

Uwielbiam to miejsce i polecam każdemu, jeśli nie na bieganie, to na rower lub chociażby spacer.

A teraz krótko o treningu. Po Falenicy zrobiłem sobie dwa dni wolnego, gdyż lekko nadwyrężyłem prawy staw biodrowy, ale dziś już normalny trening, zrobiłem godzinne wybieganie, 30 min biegałem sam, później kolejne 30 min wspólnie z nightrunners, łącznie ponad godzina biegania w tempie ok. 5,00 .

Co do Falenicy, spotkało mnie dziś miłe zaskoczenie, przyszły wyniki, miałem czas 40:57, a zatem lepszy od ostatniego o 1:03 i to pomimo rozwiązanej sznurówki i problemów z GPS. Ha ha tak trzymać! J

niedziela, 12 stycznia 2014

3 bieg falenicki


Wczoraj po raz trzeci pobiegłem w Falenicy.

Chciałem zrobić mały sprawdzian i miałem zamiar pobiec mocno. Dwa poprzednie wyniki w Falenicy były dla mnie budujące – pierwszy bieg 43,35 a drugi 42,00, duży progres. Liczyłem, że uda mi się urwać kilka sekund i pobiegnę poniżej 42 min.

Pogoda do biegania bardzo dobra, ok. 6°C, sucho.

Byłem na miejscu o 10.30, a zatem miałem jeszcze sporo czasu na przyzwoitą rozgrzewkę.

Przed 11.00 ustawiłem się na stracie, nie w pierwszej linii, ale z przodu, sprawdziłem czy buty związane. Odpalam Garmina, szuka, szuka, szuka, a za chwilę start, zacząłem się denerwować, niestety zegarek nie złapał GPS, więc ruszyłem bez pomiaru czasu, trudno. Zrobiłem błąd, bo powinienem odpalić tylko stoper, tym bardziej, że w Falenicy GPS i tak wariuje. Na koniec biegu pokazuje, że przebiegłem ok. 9 km, nie 10 km. Ciekawy wpis na temat GPS znajdziecie na blogu Bartka Olszewskiego: warszawski biegacz.pl, Bartek pisze na temat najczęstszych błędów popełnianych w trakcie biegania z GPS. Ostatecznie GPS nie był dla mnie jakimś wielkim problemem, czasami biegam bez pomiarów i nawet to lubię, na zawodach fajnie jednak mieć sprawny zegarek.

Co gorsza, na drugiej pętli rozwiązał mi się prawy but. Nie wiem jak to się stało, być może zaczepiłem sznurówką o korzeń albo gałąź, przed samym startem sprawdzałem buty. To kompletnie wybiło mnie z rytmu, urwało jakieś 10 – 15 sek. Zawiązałem sznurówkę i ruszyłem mocno dalej. Druga pętla jest jednak ciężka, daje o sobie znać zmęczenie, a do mety jeszcze daleko. Trzecia o dziwo była lżejsza, mocno prułem do przodu, wiedziałem że meta blisko.

Ostatecznie nie wiem z jakim czasem ukończyłem trzecią Falenicę, czekam na wyniki. Gdyby nie sznurówka i GPS, biegłoby się super, a tak to średnio. Zobaczymy.

Podczas Falenicy zaobserwowałem, że całkiem dobrze pokonuję podbiegi, mam siłę, sporo podbiegów w planie treningowym przynosi rezultaty. Z kolei muszę popracować nad zbieganiem, nauczyć się puszczać nogi i ręce luźno i pruć do przodu. Zauważyłem, że podczas zbiegania daje się łatwo wyprzedzać, trzeba to zmienić J

Kolejna Falenica za 2 tygodnie. Być może już po śniegu.
 
 

czwartek, 9 stycznia 2014

Bezsenność biegacza


Jak pisałem kilka dni temu jednym z moich noworocznych postanowień jest spać więcej, a zatem wczoraj wieczorem położyłem się ok. 22.30 z nadzieją na głęboki, ośmiogodzinny sen. Zasnąłem szybko, spałem dobrze, ale obudziłem się ok. 4.30… 6 godzin, trochę mało, myślałem, że zasnę ponownie, ale nic z tego, wierciłem się w łóżku do 5.00, wstałem i poszedłem biegać. Planowo miałem zrobić rozbieganie 50 min + rytmy 5 x 80 m. Z uwagi na to, że wczoraj na allianzowym treningu biegaliśmy rytmy 10 x 100m, zastąpiłem je jedną serią skipów A, B, C. Więcej nie udało mi się zrobić, bo musiałem pilnie wracać do domu, cóż odezwała się wieczorna kolacja… biegacze czasami tak mają ;)

Biegłem moją standardową trasę przy krótszych wybieganiach: kanałek przy Międzynarodowej, Park Kamionkowski, Al. Wedla i potem pętle w Parku Skaryszewskim. Tempo spokojne 5,30. Myślałem, że o tej porze nikogo nie spotkam, 5.00 rano, gwiazdy, księżyc, komu by się chciało biegać. Ha ha myliłem się, w parku spotkałem trzech biegaczy. Czyżby chłopaki też nie mogli spać?

Zastanawiam się , co zrobić z tym moim kiepskim spaniem. Kiedy się dziś obudziłem, nie byłem niewyspany, dobrze wypoczęty też nie. Myślę, że przy pięciu treningach w tygodniu powinienem jednak spać więcej. Sen to w końcu regeneracja. Boję się, żeby nie odbiło się to na mojej formie i późniejszych wynikach…

Może ktoś ma jakieś pomysły na walkę z bezsennością? Piszcie, komentujcie. 

środa, 8 stycznia 2014

Miejsca w których biegam vol 1: Park Skaryszewski


Postanowiłem w kilku postach napisać o miejscach w których biegam.

Mieszkam w Warszawie, a zatem treningi odbywam tutaj, ewentualnie w podwarszawskich miejscowościach. Zawody staram się wybierać poza Warszawą, żeby urozmaicić moje bieganie a przy okazji poznać nowe, ciekawe miejsca. W zeszłym roku biegałem m.in. w Białymstoku, Ciechanowie, Olsztynie, Toruniu, oczywiście startowałem też w Warszawie. W tym roku, o czym pisałem w noworocznym poście – międzynarodowo: Lizbona, Troki, Zurych, Berlin.

Najbliższy mojemu biegowemu sercu jest zdecydowanie Park Skaryszewski im. I.J. Paderewskiego, zlokalizowany po prawej stronie Wisły, tuż obok Ronda Waszyngtona i Stadionu Narodowego. Tutaj stawiałem swoje pierwsze biegowe kroki J Praktycznie każdego dnia tędy przebiegam.

Park zajmuje teren ok. 55 ha i powstawał w latach 1905 – 1922 pod kierownictwem pianisty i ogrodnika Franciszka Szaniora. Moim zdaniem to najpiękniejszy park w Warszawie, malowniczy, krajobrazowy, łączący różnorodne ukształtowanie teren z symetrycznym układem dróg i ścieżek. Znajdziemy tu stawy, mały wodospad, pagórki, mostki. W parku zlokalizowano kilka ciekawych rzeźb i pomników, na uwagę zasługuje „Tancerka” wykonana w 1927r w brązie przez Stanisława Jackowskiego, czy „Kąpiąca się” Olgi Niewskiej. A wśród pomników warto wspomnieć Pomnik Żołnierzy Radzieckich zlokalizowany w centralnej alei parku, niestety regularnie niszczony przez wandali, oblewany czerwoną farbą. Mam swoje zdanie na temat takiego zachowania, w wielkim skrócie, uważam, iż nie niszczy się pomników historii…

A co park oferuje biegaczom. W parku zlokalizowana jest asfaltowa pętla o długości 1,80 km, niestety nawierzchnia pozostawia wiele do życzenia. Biegacze wydeptali ścieżkę wzdłuż pętli, z której ja też korzystam. Pętla jest w miarę dobrze oświetlona, choć zdarzało mi się dzwonić z interwencją do Zarządu Oczyszczania Miasta na niedziałające latarnie. Poza tym mnóstwo tu innych ścieżek i terenów trawiastych. Lubię ten park z uwagi na jego walory estetyczne, przyjemnie biega się wśród pięknych lip, jesionów, krzewów, często można spotkać wiewiórki czy sójki.

W Skaryszaku organizowany jest m.in. Bieg Wedla, w tym roku 22 lutego, zapisałem się J Ponadto w każdą sobotę o godz. 9.00 biegacze z parkrun pokonują tutaj dystans 5 km. 

Zachęcam Was do biegania, spacerowania w Parku Skaryszewskim, piękna zieleń, piękny teren, można choć na chwilę oderwać się od zgiełku dużego miasta.

A co do treningu: w poniedziałek rozbieganie 10 km + rytmy 3 x 100 m, wczoraj hardcore… wolne rozbieganie 4 km + rozgrzewka + ciągły bieg narastający 8 km zaczynając od tempa 4.10 kończąc na 3.44, maksymalne tętno 187. Przeżyłem, było spoko J Dziś trening z Allianz – spokojne rozbieganie, rozgrzewka, rytmy 10 x 100m.
 

 

niedziela, 5 stycznia 2014

Polska wygra mecz, Polska wygra mecz!


Dziś dla odmiany nie będzie o bieganiu, a o siatkówce.

Kilka dni temu kumpel zaproponował abyśmy wybrali się na do Łodzi na Turniej Kwalifikacyjny do Mistrzostw Świata w Siatkówce Kobiet 2014. Nie zastanawiałem się zbyt długo. Nie byłem nigdy na prawdziwym meczu siatkówki, więc pomyślałem, że fajne zobaczyć coś nowego, tym bardziej że miał to być mecz Polska – Hiszpania, a jak zapewne część z Was wie, mam na punkcie Hiszpanii małego świra. Pojawił się nawet dylemat komu kibicować, patriotyzm wziął jednak górę i kibicowałem biało – czerwonym J

W późne, sobotnie popołudnie wsiedliśmy do czerwonej strzały i obraliśmy kierunek nach Łódź. Droga rewelacyjna. Najpierw obwodnica, a potem autostrada, ojj widać, że przez ostatnie lata sporo się w Polsce zmieniło. W półtorej godziny byliśmy na miejscu. Trochę pochodziliśmy w okolicy Atlas Areny i koło 20.00 udaliśmy się na mecz. Kibiców było sporo, ale hala nie była wypełniona po brzegi.

Kuba, z którym przyjechałem, opowiedział mi trochę o zasadach siatkówki i o polskiej reprezentacji. Kuba jest siatkarzem i piłka siatkowa to jego pasja, poza tym to wierny kibic polskich Złotek, więc wie o dziewczynach wszystko J

Kiedy zajęliśmy miejsca na trybunach, siatkarki właśnie się rozgrzewały, atmosfera robiła się coraz fajniejsza, dużo biało – czerwonych flag, czapek, szalików, trąbki, wszyscy w super nastrojach. Punkt 20.30 pierwsza piłka, cała hala huczała, klaskała, falowała, trąbiła aaaaaaa super! Darliśmy się na całego! W górę serca. Polska wygra mecz, Polska wygra mecz! Pierwszy set poszedł dość gładko 1:0 dla Polski, drugi set tak samo 2:0 dla Polski. W trzecim było trochę gorzej, w pewnym momencie przewaga stopniała nawet do trzech punktów, jednakże ostatecznie trzeci set również wygraliśmy. Mecz zakończył się wynikiem Polska : Hiszpania 3:0.

Podobno nasza reprezentacja grała na pół gwizdka, gdyż Hiszpanki są dość słabe, ale i tak bardzo mi się podobało. Świetna atmosfera, głośno, żywiołowo, kibicowanie na całego. Pomyślałem, że fajnie byłoby wybrać się kiedyś na dobry mecz piłki nożnej na Stadionie Narodowym, to dopiero musi być przeżycie.

Cieszę się, że byłem na tym meczu. Fajne, nowe doświadczenie, no i wiem już jak przyjmuje Ania Werblińśka i jak wygląda atak Gosi Glinki J

A w temacie biegania: wczoraj długie wybieganie 20 km w tempie 5.15, dziś planowo powinno być 10 km wybiegania + rytmy, ale trening przełożę na jutro. Wczoraj wróciłem późno i jestem niewyspany.
 


 

piątek, 3 stycznia 2014

Buty butom nierówne


Odpowiednie buty to podstawa w garderobie każdego biegacza. Możemy odpuścić sobie wypasione spodenki, kurtki czy bluzy, ale trzeba kupić dobre buty i już. Ostatnio sam się o tym przekonałem.

Moje pierwsze buty biegowe kupiłem w jednej ze znanych sportowych siecówek, były to Mizuno Wave Fortis 3. Nie wiedziałem jak należy dobrać buty biegowe i na co zwrócić uwagę. Poszedłem do sklepu, przymierzyłem, trochę w nich pochodziłem, były wygodne więc kupiłem. Miałem więcej szczęścia niż rozumu… Wybór okazał się całkiem udany. Moje Mizuno, były wygodne, posiadały dobrą stabilizację, bieżnik pozwalający biegać po ścieżkach leśnych, miały w miarę przyzwoitą amortyzację. Przebiegłem w nich ponad 1000 km. Po takim dystansie amortyzacja i elastyczność butów siadła, musiałem kupić nową parę. Udałem się do jednego z lepszych sklepów biegowych w Warszawie, przynajmniej tak sądziłem. Bez przeprowadzenia ze mną odpowiedniego wywiadu, bez video analizy mojego biegu, sprzedawca zaproponował  mi buty New Balance Fantom Fit 1080, but bardzo lekki, komfortowy, miękki, z bardzo dobrą amortyzacją, jednakże przeznaczony dla stopy neutralnej. Biegało mi się w nich całkiem dobrze, ale po jakimś czasie zacząłem je mocno wykrzywiać do środka, na co zwrócił uwagę mój trener. Przestrzegł mnie, że jeśli nadal będę biegać w tych butach, to mogę nabawić się kontuzji Achillesa. Byłem zły, gdyż buty nie należały do najtańszych. Niestety zostały źle dobrane i musiałem kupić nowe. Trener polecił, abym spróbował z Nike. Zawsze dość sceptycznie podchodziłem do tej firmy, mają oni produkty bardzo dobrej jakości, ale niestety dość drogie. Jednak zdecydowałem się pójść do jednego z firmowych sklepów Nike i muszę przyznać, że sprzedawca zajął się mną bardzo profesjonalnie. Przeprowadził video analizę mojego biegu boso. Doskonale było widać, że moja kostka ucieka do środka (tzw. pronacja stopy), a zatem potrzebuję butów z dobrą stabilizacją. Zaproponowano mi kilka modeli, każdy przymierzyłem, w każdym przeprowadzono video analizę mojego biegu. Ostatecznie zdecydowałem się na model Lunareclipse +3 charakteryzujący się dobrą amortyzacją , jak i stabilizacją, redukującą pronację stopy. Buty są lekkie, elastyczne, sprężyste, komfortowe. Nie są to buty startowe, dynamiczne, ale na trening bardzo dobre. Przebiegłem w nich kilkadziesiąt kilometrów, jestem zadowolony. Pewnym mankamentem jest dla mnie unowocześniony system wiązania, ale to chyba kwestia przyzwyczajenia. Wybrałem buty o intensywnym, różowym kolorze, dzięki czemu jestem widoczny nawet w nocy. Póki co jestem zadowolony z wyboru.

Pamiętacie zatem, jeśli kupujecie nowe buty biegowe, koniecznie zróbcie video analizę biegu. Każdy, przyzwoity sklep biegowy powinien ją oferować za darmo. Przeprowadźcie wywiad ze sprzedawcą, wypytajcie o wszelkie szczegóły.

Poza tym zachęcam Was do kupna butów biegowych w okresie wyprzedaży, ja swoje Nike kupiłem z 40% bonifikatom.

Co do treningu, dziś wolne, odpoczynek.

A oto moje śliczniutkie Nike J
 


 

czwartek, 2 stycznia 2014

Pora na dobranoc

Jednym z moich noworocznych postanowień jest więcej spać. Od pewnego czasu mam problemy ze snem, zasypiam całkiem dobrze, ale budzę się między 4 a 5 nad ranem, niezależnie od godziny o której położyłem się do łóżka. Po obudzeniu ciężko mi jest zasnąć ponownie. Postanowiłem więc kłaść się wcześniej, najpóźniej o 23.00, tak żebym przesypiał przynamniej 7 godzin.

Sen ma zbawienny wpływ na nasz organizm i nasze funkcjonowanie, a w przypadku biegaczy, długi, mocny, dobry sen jest niezbędny. Bez niego treningi nie będą przynosiły efektów. Podczas snu nasz organizm najlepiej się regeneruje, wydziela się wtedy hormon wzrostu który odpowiada za odbudowę nadwyrężonych w czasie treningu mięśni i pozytywnie wpływa na odnowę całego organizmu. Dobry sen działa również odchudzająco (wydziela się wtedy leptyna, która reguluje uczucie głodu). Kiedy jesteśmy wyspani, mamy lepszy humor i jesteśmy mniej zestresowani.

A zatem pora do łóżka J

Dzisiejszy trening: rozbieganie + 2 x 4 km w tempie 4.05 – 4.10 z sześciominutową przerwą na trucht.

A po treningu świeżutki sok z pomarańczy J
 
 

środa, 1 stycznia 2014

Wbiegamy w 2014r


Hucznie wbiegliśmy w 2014r.

Na imprezie sylwestrowej u znajomych bawiłem się świetnie, fajne towarzystwo, dobra muzyka, dużo tańczenia, podskakiwania, uśmiechów no i trochę alkoholu, ale pod kontrolą i bez porannego kaca, a zatem noworoczne bieganie pewnie zaliczę, myślę żeby pobiegać w Łazienkach.

W Nowym Roku życzę Wszystkim dużo pomyślności, satysfakcji i sukcesów, a biegaczom dodatkowo wytrwałości w treningach, unikania kontuzji i łamania życiówek. Szczęśliwego Nowego Roku!

A jakie plany na 2014r? U mnie będzie międzynarodowo:

16 marca półmaraton w Lizbonie

11 maja półmaraton w Traku na Litwie

19 lipca półmaraton na olimpiadzie Allianz w Zurychu

31 sierpnia półmaraton Praski w Warszawie

28 września maraton w Berlinie

To najważniejsze biegi w jakich startuję, pewnie dołożę do tej listy jakieś dodatkowe zawody, ale będę do nich podchodził raczej treningowo. Moim głównym celem jest Zurych. Kilka słów o olimpiadzie. Raz na cztery lata Allianz organizuje zawody, w których starują najlepsi sportowcy – pracownicy ze spółek Allianz z całego świata. Jest kilkanaście dyscyplin m.in. półmaraton, sprinty, tenis, golf, pływanie, siatkówka, badminton, tenis stołowy itp. Cztery lata temu olimpiada była organizowana w Budapeszcie, widziałem relację z tych zawodów… Mega! Liczę, że Szwajcarzy też się postarają. Bardzo chciałbym pobiec w granicach 1:22, może uda się stanąć na podium, póki co skupiam się na treningu. Drugi cel to maraton w Berlinie i przebiegnięcie go w granicach 3:15 – 3:20.

Przy okazji zagraniczny startów chcę trochę pozwiedzać, Lizbona i okolice, Litwa (Druskiennik, Wilno, Kowno), Szwajcaria, a na koniec berlińskie muzea.   

Dalsze biegowe postanowienia na Nowy Rok – trzymam się treningów i nie odpuszczam, pracuję nad techniką, sprawnością i siłą, staram się więcej spać, bo mam ostatnio z tym problem, a dobry sen jest niezbędnym elementem biegowej regeneracji.

Trzymajcie za mnie kciuki w tym roku J