Dziś zgodnie z planem powinienem zrobić 15 km wybiegania w tempie 5.10.
Nie wyszedłem, nie biegałem, mój organizm powiedział: odwal się, nie chce mi
się. Wczoraj też miałem wolne od biegania, aczkolwiek byłem na basenie,
pływałem ok. 30 min, potem zaliczyłem saunę.
Co zrobić w sytuacji kiedy nam się nie chce? Czy zmusić się do
treningu, czy jednak odpuścić?
Biegam już ponad rok i przez ten czas nauczyłem się odczytywać pewne sygnały
wysyłane przez mój organizm. Obecnie biegam 5 razy w tygodniu, pokonując
średnio dystans ok. 80 km tygodniowo. To całkiem sporo, taki trening musi się wiązać
z odpoczynkiem i regeneracją. Wczoraj miałem intensywny dzień, sporo pracy,
napięcia, wieczorem basen, spotkanie ze znajomy, położyłem się koło północy,
obudziłem po 5 rano, dziś w pracy byłem na 8, kolejny dość intensywny dzień.
Mało snu i regeneracji, a dużo zajęć, po południu czułem się rozbity, organizm
mówił: nie chce mi się. Myślę, że w takiej sytuacji nie warto robić treningu na
siłę, nie będzie on efektywny, nie sprawi mi przyjemności. Lepiej odpuścić,
trochę poleniuchować, zrobić coś innego (uciąłem sobie popołudniową drzemkę, a
wieczorem idę do kina na nowy film z Meryl Streep, którą uwielbiam). Pobiegam jutro.
Niezaplanowana, jednodniowa przerwa nie wpłynie negatywnie na moją formę, a
pozwoli oderwać się od codziennej rutyny. Oczywiście, muszę mieć świadomość
tego, że takie „wagary” nie mogą zdarzać się zbyt często, plan ma swój cel, którym
jest pobiec dobrze w Zurychu, a zatem nie wolno odpuszczać, ale na jeden dzień
mogę sobie pozwolić J
Wracając do sobotniego biegu w Falenicy, są już oficjalne wynik 4
rundy: pobiegłem z czasem 41.44. Aktualnie jestem na 31 miejscu w kategorii
open, a 7 w mojej kategorii wiekowej (M30), całkiem nieźle J