poniedziałek, 31 marca 2014

Zupełnie inny półmaraton

9. PZU Półmaraton Warszawski mamy już za sobą. Wystartowała w nim rekordowa liczba 11 215 uczestników, zwyciężył Kenijczyk Victor Kipchirchir, który dobiegł do mety w czasie 01:00:48, ustanawiając tym samym nowy rekord biegu. Dla mnie 9. PZU Półmaraton Warszawski też był wyjątkowy.

Nie miałem w planach biec w półmaratonie, doszedłem do wniosku, że Lizbona póki co mi wystarczy. Jednakże w moim biegowym rozkładzie jazdy na niedzielę miałem zapisane długie, 20 km wybieganie. Dodatkowo dowiedziałem się, że moja kumpela Justyna biegnie w półmaratonie i chce złamać 1:50. Pomyślałem, że mogę jej towarzyszyć. Będzie jej raźniej, a ja zrobię dłuższe wybieganie. Dogadaliśmy się, uzgodniliśmy taktykę, mieliśmy biec w tempie 5.07 – 5.10.

Kilka minut po 9.00 Justyna, ekipa z Allianz i ja spotkaliśmy się na rogu Francuskiej i Zwycięzców, skąd udaliśmy się do Parku Skaryszewskiego na rozgrzewkę. Krótkie rozbieganie, trochę ćwiczeń i byliśmy gotowi do biegu. Na starcie ustawiliśmy się w strefie 1:45. Chwilę po 10.00 ruszyliśmy. Pierwsze kilometry szły bardzo gładko, biegliśmy w okolicach 5.00, chyba odrobinę za szybko. Przebiegliśmy Al. Jerozolimskie, Marszałkowską, Królewską, Krakowskie Przedmieście, Bonifraterską, dalej Wybrzeże Kościuszkowskie i Czerniakowską. W punktach nawadniających łapałem kubeczki z wodą i podawałem Justynie do picia i schłodzenia się. Wszystko szło idealnie. Z Czerniakowskiej skręciliśmy w Podchorążych i dalej do Łazienek. Niestety w Łazienkach spotkała nas niemiła niespodzianka - Justynę złapała ostra kolka. Zwolniliśmy, ale nie zatrzymaliśmy się. Powtarzałem jej, że nie możemy się zatrzymać, zwalniamy, ale nie stajemy. Dobiegliśmy do Agrykoli, było trochę lepiej. Dalej podbieg, pomimo lekkich nudności Justyna pokonała górkę i wbiegliśmy w Al. Ujazdowskie. Potem poszło już w miarę gładko. Na Moście Poniatowskiego i na finiszu Justyna ostro przyspieszyła. Ukończyła półmaraton z czasem 01:48:41!!! Życiówka i piękny wynik. Gratulacje Justyna J

Dla mnie było to ciekawe doświadczenie, zupełnie inny bieg niż dotychczasowe. Nie ścigałem się, nie rywalizowałem, biegłem spokojnym, treningowym tempem, a jednocześnie byłem wsparciem dla drugiej osoby. Cieszę się, że mogłem pomóc. Pokonywałem trasę, obserwując innych biegaczy, patrząc jak realizują swoje cele i marzenia. Przypominałem sobie, jak rok temu, w zimne, niedzielne przedpołudnie pierwszy raz biegłem w półmaratonie. Jakie to było dla mnie przeżycie, jakie emocje, pierwszy taki dystans, nerwy, dam radę czy nie, a potem, na mecie, radość i duma. Takich chwil się nie zapomina…

Myślę, że organizatorzy półmaratonu stanęli na wysokości zadania. Trasa była dobra, szybka, tylko jeden podbieg na Agrykoli. Według mnie zauważalnym mankamentem było zwężenie trasy na Wybrzeżu Szczecińskim i złe odgrodzenie od ruchu samochodowego. Na końcu trasy biegacze wykrzesują z siebie ostatnie siły i przyspieszają, a tu trzeba było się mocno przeciskać. Punkty z wodą były dobrze oznaczone, trasa również. Woda niestety podawana w kubeczkach, dużo wygodniej pije się z małych butelek, co zauważyłem w Lizbonie. Duża ilość toalet. Do tego muzyka, piękna pogoda i sporo kibiców. Impreza naprawdę udana.


Gratuluję Justynie i wszystkim uczestnikom, którzy ukończyli bieg. 

2 komentarze:

  1. Mikołaj- Ty wiesz, ja wiem- Byłeś niesamowity!!!!
    Półamraton BMW będzie poniżej 1:45 z taką motywacją i wsparciem nie może się nie udać.
    Dziękuję :)
    J

    OdpowiedzUsuń
  2. Szacunek, Panie Zając!
    Gratulacje, Pani Zającowa ;-)

    OdpowiedzUsuń