No i stało się. Pierwszy raz wybrałem się za granicę na duży, masowy
bieg. Padło na Lizbonę, bo od dawna chciałem zobaczyć to śliczne miasto, a o
półmaratonie lizbońskim słyszałem sporo pozytywnych opinii, że piękne widoki,
szybka trasa, dobra pogoda na bieganie. Poza tym okazało się, że Romek, nasz
allianzowy trener także wybiera się z ekipą do Lizbony, więc miałem zapewnione
towarzystwo podczas biegu.
Start był zaplanowany na 10.30, z uwagi na utrudniony dojazd na
imprezę, zbiórkę zorganizowaliśmy wcześnie, kwadrans po 7. Półmaraton startował
z mostu 25 kwietnia, na który można było się dostać jedynie pociągiem o nazwie
Fertagus. Pociągów było raptem kilkanaście, a na linię startu musiały one
przewieść 40 000 biegaczy, bo ostatecznie tyle osób uczestniczyło w
imprezie. Pojechaliśmy jednym z pierwszych, dzięki temu uniknęliśmy wielkiego
tłoku, okropny ścisk był zapewne później. Po wyjściu ze stacji, spacerem
przeszliśmy na linię startu. Po 15 min. byliśmy na miejscu, robiło się coraz
tłoczniej. Niestety organizacja na starcie pozostawiała wiele do życzenia, tłum,
zbyt mało toalet, brak podziału na strefy czasowe, przez co wszyscy ruszyli o
tej samej porze, wyjątkowo hałaśliwy koleś wrzeszczący przez megafony… Udało
nam się znaleźć jakieś miejsce na przeprowadzenie rozgrzewki. Po 25 min ćwiczeń
byłem gotowy do biegu i ustawiłem się na linii startu. Tłok, tłok, tłok. Już
wiedziałem, że pierwszy kilometr to będzie jedno wielkie wymijanie. Punktualnie
o 10.30 wystrzał i start! Byłem trochę zaskoczony – żadnego odliczania, ale
ruszyłem do przodu. Tak jak przewidywałem, przez pierwszy kilometr wyprzedzałem.
Nie lubię tego, gdyż nie można złapać właściwego tempa, ale niestety masowe
biegi rządzą się swoimi prawami. Niedogodności pierwszego kilometra rekompensowała
piękna panorama Lizbony rozpościerająca się przede mną, trudno to opisać,
trzeba to zobaczyć. Po pierwszym kilometrze moje tempo ustabilizowało się w
granicach 3.55. Do 5 km zbiegałem, puściłem lekko nogi. Potem trasa zrobiła się
płaska i prowadziła wzdłuż rzeki Tag, utrzymywałem tempo w granicach 4.00 – 4.05.
Jak na wiosnę było bardzo ciepło, temperatura w cieniu 22°C, więc na każdym punkcie
z wodą łapałem butelkę, płukałem usta i polewałem się wodą. Czułem przyjemny
chłód. Konsekwentnie zbliżałem się do mety. Od 19 km zacząłem przyspieszać, osiągając
na 21 km tempo 3.48. Na metę wbiegłem z czasem 1:25:06, a więc mam nową życiówkę
na dystansie półmaratonu J
Generalnie bieg super, świetna, szybka trasa, zapierające dech w piersi
widoki, super atmosfera, fajni ludzie. Pewnym mankamentem była organizacja – ciężko
było dojechać na start, bałagan na starcie i finiszu, trudności z powrotem do
centrum miasta, ale piękno Lizbony rekompensuje niedociągnięcia organizatorów.
Bardzo dziękuje Tomkowi i Łukaszowi za doping. Tomciu, dziękuję też za
świetne zdjęcia. Romkowi i ekipie – dzięki za wspólny bieg, liczę, że będzie ich
więcej.
Teraz odpoczynek i smakowanie Lizbony, a uwierzcie, miasto jest piękne,
warto tu przyjechać, pobiegać i pozwiedzać.
Świetny bieg, fajna atmosfera i piękne miasto! Gratuluję doskonałego wyniku w pierwszej 250 w generalce!!! Czapki z głów :)
OdpowiedzUsuńBrawo!!!
OdpowiedzUsuńPierwsze miejsce wsrod Polakow :) gratuluje! ja bylem 7
OdpowiedzUsuń