Któregoś dnia, biegając po Agrykoli znalazłem
ogłoszenie o Piaseczyńskiej Piątce. Aktualnie, aż do zawodów w Zurychu nie
biegam półmaratonów, ale 5 i 10 jak najbardziej. Długo się nie zastanawiając,
zapisałem się na ten bieg, dodatkowo udało mi się namówić do startu Anię, koleżankę
jeszcze z czasów liceum, która niedawno zaczęła biegać.
Bieg organizowało Stowarzyszenie Kondycja, zapisało
się ponad 450 osób, w tym sporo biegaczy z klub sportowych, a zatem szykowała
się całkiem dobra konkurencja.
Wyjechałem z Warszawy w sobotę o 16.30. Natknąłem
się na spory korek na Puławskiej, szczęśliwie jednak udało mi się dojechać na
czas. W biurze zawodów odebrałem pakiet startowy, przy okazji spotkałem kilku
znajomych biegaczy, pół godziny przed biegiem zacząłem rozgrzewkę: najpierw
lekkie rozbieganie, potem wymachy, skipy, rytmy. Ustawiłem się na linii startu,
wymieniliśmy uśmiechy z Anią i punktualnie o 18.00 fruuuu. Trasa była
przyjemna, z jednym dość płaskim, ale długim podbiegiem. Pogoda na bieganie
dobra, ok. 20°C, lekkie zachmurzenie. Pierwszy kilometr przebiegłem w tempie
3.51, kolejne trzy 3.45, a ostatni przyspieszyłem do 3.17. Wbiegłem na metę z
czasem 00:18:20. Z wyniku jestem zadowolony, a szczególnie z faktu, że udało mi
się mocno przyspieszyć na ostatnim kilometrze. To dobry prognostyk na przyszłość.
Bardzo dobrze pobiegła moja koleżanka, przekroczyła
linię mety w czasie 00:25:38. Ania zaczęła biegać 1,5 miesiąca temu, więc tym
bardziej jest to świetny wynik.
Organizacja biegu stała na wysokim poziomie. Buro
zawodów, wydawanie pakietów, oznaczenie trasy, rozdawanie wody i posiłków na
mecie, itd., wszystko funkcjonowało bez zarzutu. Pełen profesjonalizm. Widać,
że bieg zorganizowali biegacze.
Piaseczyńska Piątka nie była biegiem masowym, nie
było tłumów, takich jak przy praktycznie każdym biegu odbywającym się w
Warszawie. I to mi się bardzo podobało. Kameralne, dobrze przygotowane zawody. Polecam,
za rok kolejna edycja.
Twoje wyniki są imponujące. Trzymam kciuki za Zurich!!
OdpowiedzUsuńTrzymaj, trzymaj! Dzięki Olu.
OdpowiedzUsuń