niedziela, 15 marca 2015

On The Run & Falenica

Za mną dość ciężki biegowy tydzień – dwa starty, a do tego kolejna 30tka w ramach przygotowań do Orlen Warsaw Marathon. Ale po kolei.

W czwartek pobiegłem w kolejnej edycji On The Run. Muszę przyznać, że bardzo, ale to bardzo nie chciało mi się startować tego dnia. Po całym dniu pracy wróciłem do domu i postanowiłem się zdrzemnąć. Obudziłem się o 19.30, a o 20.00 byłem umówiony na rozgrzewkę na Agrykoli. Przez głowę przeszła mi myśl, żeby odpuścić i dalej drzemać pod ciepłym kocykiem, ale siłą  woli zwlokłem się z łóżka i pojechałem na stadion. Doszedłem do wniosku, że najwyżej przebiegnę dystans 5 km treningowo. Po półgodzinnej rozgrzewce poczułem się lepiej i zapragnąłem jednak trochę powalczyć na trasie biegu. Trasa różniła się od poprzedniej, czekał nas dość mocny podbieg pod pomnik Chopina w Łazienkach, z drugiej strony było mniej zakrętów w porównaniu z poprzednimi edycjami. Ostatecznie pokonałem trasę w czasie 18:20, taki sam wynik miałem w zeszłym roku podczas Piaseczyńskiej Piątki i zrobiłem wtedy życiówkę. Od ostatniego On The Run poprawiłem się o 17 sekund, co świadczy o wzroście formy. Super, myślę, że na prostej trasie i przy dobrym samopoczuciu mógłbym pokusić się o złamanie 18 min.

Sama impreza była jak zwykle perfekcyjnie zorganizowana. Dobrze oznaczona i oświetlona trasa (przypominam, że biegliśmy w nocy), fajny pakiet startowy, napoje, smaczny makaron, do tego wszystkiego świetna atmosfera. Chyba nie odpuszczę kwietniowej edycji J

Z kolei w sobotę pobiegłem finałową dychę w Falenicy. Wczorajszy wynik nie wchodził już do klasyfikacji generalnej, a szkoda, bo przekroczyłem metę z czasem 39:15, ustanawiając tym samym moją falenicką życiówkę. Byłem dość zaskoczony wynikiem, gdyż biegło mi się dość ciężko, w szczególności drugą pętlę. Zająłem dziewiąte miejsce w klasyfikacji generalnej. Finałowy bieg zakończył cykl Biegów Górskich Falenica 2014 / 2015. Będzie mi brakowało falenickiego lasu, podbiegów, piachu, pewnie wpadnę tam od czasu do czasu na cross, gdyż nie znam lepszego miejsca w okolicach Warszawy do biegania tego typu treningów. A wraz z nadejściem zimy zapewne znów stanę na starcie kolejnego kultowego cyklu.

Wisienką na torcie niech będzie dzisiejsza 30tka, którą pobiegłem w spokojnym tempie 5.00, wykonując tym samym dobrą pracę tlenową. Opracowałem całkiem fajną trasę na południu Warszawy: wyruszyłem z Saskiej Kępy, pobiegłem do Trasy Siekierkowskiej, po przekroczeniu Wisły skierowałem się na Wał Zawadowski, skręciłem w ul. Zaściankową, dalej Vogla i dobiegłem aż do Wilanowa. Z Wilanowa pobiegłem ul. Sobieskiego do Łazienek, przeciąłem park i pobiegłem nad Wisłę, dalej wzdłuż rzeki, do mostu Świętokrzyskiego, na drugi brzeg Wisły i po praskiej stronie, ścieżką biegową wróciłem na Saską Kępę. Polecam tę trasę, jest płaska, niemonotonna, idealna na długie wybieganie.


A poniżej moje trofea z minionego tygodnia J


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz