Za mną dość ciężki biegowy tydzień – dwa starty, a do tego kolejna
30tka w ramach przygotowań do Orlen Warsaw Marathon. Ale po kolei.
W czwartek pobiegłem w kolejnej edycji On The Run. Muszę
przyznać, że bardzo, ale to bardzo nie chciało mi się startować tego dnia. Po
całym dniu pracy wróciłem do domu i postanowiłem się zdrzemnąć. Obudziłem się o
19.30, a o 20.00 byłem umówiony na rozgrzewkę na Agrykoli. Przez głowę przeszła
mi myśl, żeby odpuścić i dalej drzemać pod ciepłym kocykiem, ale siłą woli zwlokłem się z łóżka i pojechałem na stadion.
Doszedłem do wniosku, że najwyżej przebiegnę dystans 5 km treningowo. Po
półgodzinnej rozgrzewce poczułem się lepiej i zapragnąłem jednak trochę powalczyć
na trasie biegu. Trasa różniła się od poprzedniej, czekał nas dość mocny
podbieg pod pomnik Chopina w Łazienkach, z drugiej strony było mniej zakrętów w
porównaniu z poprzednimi edycjami. Ostatecznie pokonałem trasę w czasie 18:20,
taki sam wynik miałem w zeszłym roku podczas Piaseczyńskiej Piątki i zrobiłem
wtedy życiówkę. Od ostatniego On The Run poprawiłem się o 17 sekund, co
świadczy o wzroście formy. Super, myślę, że na prostej trasie i przy dobrym
samopoczuciu mógłbym pokusić się o złamanie 18 min.
Sama impreza była jak zwykle perfekcyjnie zorganizowana.
Dobrze oznaczona i oświetlona trasa (przypominam, że biegliśmy w nocy), fajny
pakiet startowy, napoje, smaczny makaron, do tego wszystkiego świetna
atmosfera. Chyba nie odpuszczę kwietniowej edycji J
Z kolei w sobotę pobiegłem finałową dychę w Falenicy.
Wczorajszy wynik nie wchodził już do klasyfikacji generalnej, a szkoda, bo
przekroczyłem metę z czasem 39:15, ustanawiając tym samym moją falenicką
życiówkę. Byłem dość zaskoczony wynikiem, gdyż biegło mi się dość ciężko, w
szczególności drugą pętlę. Zająłem dziewiąte miejsce w klasyfikacji generalnej.
Finałowy bieg zakończył cykl Biegów Górskich Falenica 2014 / 2015. Będzie mi
brakowało falenickiego lasu, podbiegów, piachu, pewnie wpadnę tam od czasu do
czasu na cross, gdyż nie znam lepszego miejsca w okolicach Warszawy do biegania
tego typu treningów. A wraz z nadejściem zimy zapewne znów stanę na starcie
kolejnego kultowego cyklu.
Wisienką na torcie niech będzie dzisiejsza 30tka, którą
pobiegłem w spokojnym tempie 5.00, wykonując tym samym dobrą pracę tlenową.
Opracowałem całkiem fajną trasę na południu Warszawy: wyruszyłem z Saskiej
Kępy, pobiegłem do Trasy Siekierkowskiej, po przekroczeniu Wisły skierowałem
się na Wał Zawadowski, skręciłem w ul. Zaściankową, dalej Vogla i dobiegłem aż
do Wilanowa. Z Wilanowa pobiegłem ul. Sobieskiego do Łazienek, przeciąłem park
i pobiegłem nad Wisłę, dalej wzdłuż rzeki, do mostu Świętokrzyskiego, na drugi
brzeg Wisły i po praskiej stronie, ścieżką biegową wróciłem na Saską Kępę.
Polecam tę trasę, jest płaska, niemonotonna, idealna na długie wybieganie.
A poniżej moje trofea z minionego tygodnia J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz