Zakochałem się w Budapeszcie :) Lubię podróżować,
wychodzę z założenia, że w każdym kraju jest coś ciekawego do zobaczenia, ale
Budapeszt wyjątkowo mnie urzekł i zapadł w pamięć. Byłem tam raptem dwa dni, to
zdecydowanie za krótko. Udało mi się jednak zobaczyć to miasto w nocy i za dnia,
w promieniach wiosennego słońca. Nocą, to miasto światła, efektywnie oświetlone
mosty i budynki odbijają się w wodach Dunaju. Przez 3 godziny spacerowałem
wzdłuż rzeki, przechodząc mostami raz na jeden, raz na drugi brzeg. Za dnia
Budapeszt to dumne, majestatyczne miasto, trochę przypominające Wiedeń.
Jednakże czuje się tu pewną lekkość, polot, co odróżnia to miasto od austriackiej
stolicy. Może to uśmiechnięci ludzie, może soczysty, czerwony kolor węgierskiej
papryki, a może promienie słońca, które towarzyszyły mi podczas pobytu.
Biegałem tam, nie mogło być
inaczej. Buty biegowe to element każdego mojego podróżnego ekwipunku. Budapeszt raczej nie
jest przyjazny biegaczom, nie ma tyle parków jak w Warszawie, wszędzie budynki,
chodniki, niewiele drzew, takie jest moje wrażenie. Jest jednak miejsce zgoła inne
od całego miasta, swoista Mekka tutejszych sportowców – to Wyspa Maragret.
Znajdują się na niej baseny, korty, boiska, a brzegiem wyspy wytyczono ścieżkę
biegową o długości ok. 5 km. Można tu nieźle pobiegać, podziwiając budapesztańskie
widoki.
Most Łańcuchowy nocą:
Widok na Budapeszt ze Wzgórza Gellerta:
Ścieżka biegowa na Wyspie Margaret:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz