Sezon biegowy 2014 uważam za otwarty! I to z przytupem...
Wczoraj brałem udział w IX Biegu Wedla. Jest to coroczna impreza sponsorowana
przez Zakłady Wedla, odbywająca się w Parku Skaryszewskim, wokół znanej wielu
biegaczom pętli. Bieg składa się z czterech tras: trasa A 1,86 km (1 pętla) dla
osób w wieku do 15 lat oraz dla seniorów powyżej 70 r.ż., trasa B 0,25 km dla
dzieci do 7 lat, trasa C 5.43 km (3 pętle), trasa D 9 km (5 pętli).
Jeszcze w styczniu zapisałem się na dwie trasy – C i D. Założenie było
takie, żeby mocno pobiec piątkę, a dziewiątkę lekko, treningowo.
Byłem niepewny swoich możliwości, gdyż w czwartek zrobiłem mocny
trening 10 x 400m. Pomimo piątkowej przerwy, basenu, sauny, trochę czułem nogi.
Pomyślałem „raz kozie śmierć”, jeśli będę czuł dyskomfort, to pobiegnę luźno, nie będę na siłę walczył o czas.
Mieszkam w pobliżu Parku Skaryszewskiego, wyszedłem z domu po 11.15 i
spokojnym tempem pobiegłem na miejsce
startu. Zrobiłem kilka kilometrów lekkiego rozbiegania, nogi ok., potem
rozgrzewka.
Na starcie spotkałem Justynę z którą wspólnie trenuję, Wojtka Kopeć,
który wygrał oba dystanse, Janusza ze stowarzyszenia „Dać siebie Innym”, z
którym w zeszłym roku biegłem białostocki półmaraton. Miło było zobaczyć się z
nimi.
Kilka minut przed 12.00 ustawiłem się na linii startu, na samym
początku. Czułem się dobrze, adrenalina buzowała. Chwilę po 12.00 start! Zacząłem
ostro, w okolicach 3.30, tak przebiegłem dwa kilometry, trzy kolejne biegłem ok.
3.40. Nogi mnie niosły, nie zawiodły J
Wpadłem na metę jako piaty, z czasem 19.40! Jestem bardzo zadowolony,
dotychczas nigdy nie udało mi się zajść tak wysoko w masowym biegu, czułem
się świetnie J
Po biegu potruchtałem do domu, zmieniłem koszulkę i szybko na kolejny
start. Dystans 9 km potraktowałem treningowo, pobiegłem go z czasem 38.29, przy
średnim tempie 4.17. Fajnie biega się bez tzw. spiny, na luzie, uśmiechając się
do ludzi wkoło.
Bieg Wedla to sympatyczna, przyzwoicie zorganizowana impreza. Była
ciepła czekolada, cukierki, Torcik Wedlowski, mniam J A co, biegacze mogą sobie
pozwolić na kalorie! Jeden mankament – na mecie nie mogłem znaleźć wody. Tu
wielka prośba do organizatorów, nawet przy krótszych dystansach woda na mecie
to podstawa! Proszę to wziąć pod uwagę przy organizowaniu kolejnych edycji
imprezy.
Jestem bardzo zadowolony z wyniku. Czuję
się dobrze, jest moc, siła, oby tak dalej, następny przystanek to półmaraton w
Lizbonie, za 3 tygodnie.
Dziś trzymam kciuki za Olę (blog Pora na Majora), która biegnie maraton
w Tokio. Olu, daj z siebie wszystko!
A jaki plan na dziś? Za oknem słońce, przedwiośnie, więc zakładam buty
i pobiegam, tak dla czystej przyjemności, mała nagroda za wczorajszy wyczyn J