środa, 4 lutego 2015

Rynia II

Trzy dni, cztery treningi, do tego spotkanie z Mirkiem Cydzikiem i świetne towarzystwo – tak wyglądał drugi obóz biegowy w ośrodku Allianz w Ryni.

Większa cześć ekipy przyjechała do Ryni już w piątek po pracy, tak, żeby zacząć weekend wspólnym, wieczornym treningiem. Zrobiliśmy lekkie 8 km, potem elementy dogrzewające i trening zakończyliśmy kilkoma rytmami.

W sobotę rano przybyli pozostali i już w pełnym składzie ruszyliśmy na mocne bieganie. Niestety pogoda nas nie rozpieszczała, w nocy padał mokry śnieg, więc następnego dnia było ślisko, a drogi pokryte były nieprzyjemną breją. Cóż, życie biegacza nie jest łatwe i treningi czasami trzeba zrobić w niesprzyjających okolicznościach. Mimo to, w dobrych humorach ruszyliśmy do lasu. Na początek 4 km rozbiegania, potem seria ćwiczeń dogrzewających, a następnie przeszliśmy do treningu właściwego tj. minutówek 10 x 1min na 70-80% możliwości, przerwa 2 min. W mokrym śniegu to był hardcore. Chlapaliśmy niemiłosiernie, a w butach każdy miał kałużę. Udało się jednak zrobić mocny trening – początkowo minutówki biegaliśmy w tempie ok. 3.30, przyspieszając na końcu do 3.09. Do ośrodka wróciliśmy w lekkim truchcie, gdzie czekał na nas smaczny obiad, a po nim zasłużona drzemka. O 16.00 zrobiliśmy kolejny trening – rozbieganie 9 km wzdłuż Zegrza, następnie rytmy 10x100m, a na koniec, w hotelowym korytarzu ćwiczyliśmy z piłkami lekarskimi,  wzmacniając przede wszystkim mięśnie brzucha i grzbietu

Po wieczornej kolacji czekała nas nie lada gratka – spotkanie z Mirkiem Cydzikiem, maratończykiem, który przebiegł 7 maratonów na 7 kontynentach. Mirek opowiedział nam o swoich wyprawach i pokazał zdjęcia z wyjazdów. Największe wrażenie zrobił na mnie jego wyjazd na Antarktydę i przebiegnięcie tamtejszego maratonu, w jakże niesprzyjających warunkach. Bardzo podobały mi się również: maraton w Tokio, na Hawajach oraz Rio de Janeiro. Podziwiam ludzi z taką pasją i mam coraz większą chrapkę na podobne przygody.

W sobotę wieczorem, pomimo ogólnego zmęczenia, nie obyło się bez wspólnego piwka i  pogawędek, których tematem, jak łatwo się domyśleć było bieganie, starty, czasy, maratony itd., itd.

W niedzielę o 11.00 zrobiliśmy ostatni trening. Pogoda była wymarzona. Świeciło słońce, zrobiło się przyjemnie i ciepło, do tego stopnia, że po pierwszych dwóch kilometrach biegu musiałem zdjąć jedną warstwę ubrań. Tak jak poprzedniego wieczora, pobiegliśmy wzdłuż Jeziora Zegrzyńskiego. Przebiegliśmy ponad 15 km i w dobrych humorach, naładowani słońcem i energią, udaliśmy się na obiad.

Licząc z wyjazdem do Międzyzdrojów to był mój trzeci obóz biegowy. Uwielbiam te spotkania! Panuje na nich świetna, sportowa atmosfera, wszyscy są uśmiechnięci, wzajemnie się rozumieją i mają wspólną pasję. A treningi – mocne, wchodzące w nogi, już wkrótce zaowocują podczas wiosennych startów. Nie mogę się doczekać kolejnego obozu.


Trenerom, całej ekipie i Łukaszowi za zdjęcia – wielkie dzięki :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz