niedziela, 8 lutego 2015

Trzecia runda w Falenicy

Fenomen Biegów Górskich w Falenicy wciąż mnie zadziwia. W minioną sobotę odbyła się trzecia edycja imprezy i na starcie znów stanęło grubo ponad pół tysiąca uczestników. Co skłania biegaczy, żeby pomimo niesprzyjającej pogody, w sobotnie przedpołudnie, wyruszyć poza miasto i pobiegać na wydmach? Kultowy bieg, wymagająca trasa, nieprzeciętna atmosfera – chyba wszystko to razem wzięte. Wiem jedno, gdy przychodzi data kolejnego biegu, to po prostu trzeba na nim być, pobiec, porozmawiać ze znajomymi, wypić ciepłą herbatę po przekroczeniu mety, później wrócić do domu.

Trzecią edycję pobiegłem z czasem 40.14 tym samym zrobiłem falenicką życiówkę. Niestety, tym razem moje buty Nike Lunareclipse nie radziły sobie dobrze. Po opadach śniegu, w niektórych miejscach trasa była dość śliska,  buty praktycznie nie mają bieżnika i momentami czułem się jak na łyżwach, kilka razy omal się nie przewróciłem. Chyba powinienem pomyśleć nad zakupem butów do biegania w terenie. Ta para którą aktualnie posiadam przeznaczona jest do typowego biegania miejskiego. Gdyby nie buty, pewnie urwałbym jeszcze kilka sekund. Tak czy inaczej wynik jest całkiem niezły.

A oto mój falenicki numer startowy:


Wczoraj ostatecznie podjąłem decyzję o starcie w maratonie w Hawanie zwanym Marabana (ach, uwielbiam te hiszpańskojęzyczne nazwy). Zarejestrowałem się, zapłaciłem za start, klamka zapadła.  Już wkrótce więcej o Marabanie.


Dziś w ramach przygotowań do Orlen Warsaw Marathon zrobiłem pierwszą trzydziestkę i to w średnim tempie 4.49. Mocno. Pomimo silnego wiatru a pod koniec także śnieżycy, biegło się całkiem przyjemnie. Inna sprawa, że biegłem z Kubą z 12tri.pl i nawzajem narzucaliśmy tempo. Kuba, dzięki za super trening :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz