Trzy dni, cztery treningi, do tego spotkanie z Mirkiem
Cydzikiem i świetne towarzystwo – tak wyglądał drugi obóz biegowy w ośrodku
Allianz w Ryni.
Większa cześć ekipy przyjechała do Ryni już w piątek po
pracy, tak, żeby zacząć weekend wspólnym, wieczornym treningiem. Zrobiliśmy
lekkie 8 km, potem elementy dogrzewające i trening zakończyliśmy kilkoma
rytmami.
W sobotę rano przybyli pozostali i już w pełnym składzie
ruszyliśmy na mocne bieganie. Niestety pogoda nas nie rozpieszczała, w nocy
padał mokry śnieg, więc następnego dnia było ślisko, a drogi pokryte były
nieprzyjemną breją. Cóż, życie biegacza nie jest łatwe i treningi czasami trzeba
zrobić w niesprzyjających okolicznościach. Mimo to, w dobrych humorach
ruszyliśmy do lasu. Na początek 4 km rozbiegania, potem seria ćwiczeń
dogrzewających, a następnie przeszliśmy do treningu właściwego tj. minutówek 10
x 1min na 70-80% możliwości, przerwa 2 min. W mokrym śniegu to był hardcore.
Chlapaliśmy niemiłosiernie, a w butach każdy miał kałużę. Udało się jednak
zrobić mocny trening – początkowo minutówki biegaliśmy w tempie ok. 3.30,
przyspieszając na końcu do 3.09. Do ośrodka wróciliśmy w lekkim truchcie, gdzie
czekał na nas smaczny obiad, a po nim zasłużona drzemka. O 16.00 zrobiliśmy
kolejny trening – rozbieganie 9 km wzdłuż Zegrza, następnie rytmy 10x100m, a na
koniec, w hotelowym korytarzu ćwiczyliśmy z piłkami lekarskimi, wzmacniając przede wszystkim mięśnie brzucha
i grzbietu
Po wieczornej kolacji czekała nas nie lada gratka –
spotkanie z Mirkiem Cydzikiem, maratończykiem, który przebiegł 7 maratonów na 7
kontynentach. Mirek opowiedział nam o swoich wyprawach i pokazał zdjęcia z
wyjazdów. Największe wrażenie zrobił na mnie jego wyjazd na Antarktydę i
przebiegnięcie tamtejszego maratonu, w jakże niesprzyjających warunkach. Bardzo
podobały mi się również: maraton w Tokio, na Hawajach oraz Rio de Janeiro.
Podziwiam ludzi z taką pasją i mam coraz większą chrapkę na podobne przygody.
W sobotę wieczorem, pomimo ogólnego zmęczenia, nie obyło się
bez wspólnego piwka i pogawędek, których
tematem, jak łatwo się domyśleć było bieganie, starty, czasy, maratony itd.,
itd.
W niedzielę o 11.00 zrobiliśmy ostatni trening. Pogoda była
wymarzona. Świeciło słońce, zrobiło się przyjemnie i ciepło, do tego stopnia,
że po pierwszych dwóch kilometrach biegu musiałem zdjąć jedną warstwę ubrań.
Tak jak poprzedniego wieczora, pobiegliśmy wzdłuż Jeziora Zegrzyńskiego. Przebiegliśmy
ponad 15 km i w dobrych humorach, naładowani słońcem i energią, udaliśmy się na
obiad.
Licząc z wyjazdem do Międzyzdrojów to był mój trzeci obóz
biegowy. Uwielbiam te spotkania! Panuje na nich świetna, sportowa atmosfera,
wszyscy są uśmiechnięci, wzajemnie się rozumieją i mają wspólną pasję. A
treningi – mocne, wchodzące w nogi, już wkrótce zaowocują podczas wiosennych
startów. Nie mogę się doczekać kolejnego obozu.
Trenerom, całej ekipie i Łukaszowi za zdjęcia – wielkie
dzięki :)