W poprzedni weekend, w Ośrodku Szkoleniowo – Wypoczynkowym Allianz w
Ryni po raz pierwszy zorganizowaliśmy obóz sportowy. Idea takiego wyjazdu
chodziła mi po głowie już od pewnego czasu. Początkowo mieli w nim uczestniczyć
jedynie biegacze, ale udało mi się zaangażować do całej imprezy także kolarzy i
triatlonistów, w końcu to bliskie dyscypliny sportu. Dodatkowo mieli także przyjechać
koszykarze, jednakże ostatecznie ich reprezentacja okazała się bardzo skromna.
Drużynę biegaczy wsparło dwóch trenerów – z Olsztyna przyjechał Wiesław
Uryniuk, a z Warszawy Roman Krupanek. W spotkaniu wzięło udział blisko 30 osób,
głównie z Warszawy i okolic, ale także z Bydgoszczy oraz wspomnianego już
Olsztyna. Obóz zaplanowany był na dwa dni.
Spotkaliśmy się w sobotę po godz. 10.00 i od razu ruszyliśmy z
treningami. Podzieliliśmy się na dwie grupy – mniej i bardziej zaawansowaną. Tę
mocniejszą grupę przejął Romek. Zaczęliśmy 5km rozbieganiem, potem solidna
rozgrzewka, aby przejść do właściwego treningu, a mianowicie dwuminutówek. To
trening polegający na szybkim biegu przez dwie minuty, potem następuje dwu i
pół minutowa przerwa i tak dziesięć razy. Dwumintówki biegłem w tempie mniej więcej
3.40. Po treningu właściwym zrobiliśmy jeszcze klika kilometrów lekkiego
rozbiegania. Po wykonanym treningu przeprowadziliśmy badanie zakwaszenia krwi.
Mój wynik 1.7 mmol/l wskazał, iż pomimo mocnego biegania w organizmie nadal
były rezerwy. Po treningu obiad i odpoczynek. Muszę przyznać, że byłem zmęczony
i spałem „jak zabity”.
Po godz. 16.00 przeprowadziliśmy kolejny trening, tym razem lżejszy.
Zrobiliśmy 8 km rozbiegania i 25 serii elementów, głównie skipów. Całość
zakończyliśmy pięcioma rytmami po 100 metrów, a następnie lekkim tempem
wróciliśmy do hotelu, gdzie czekała już na nas zasłużona kolacja.
Po wieczornym posiłku przyszedł czas na część teoretyczną. Uczestnicy
przygotowali trzy prezentacje – o kolarstwie, podstawach biegania i pływaniu.
Część z nich była lepsza, część trochę gorsza, ale dla mnie najważniejsze było
to, że wspólnie porozmawialiśmy o naszych pasjach, wymieniliśmy poglądy,
doświadczenia.
Następnego dnia, rano koło 8.00 zjedliśmy lekkie śniadanie, dwie
godziny odpoczynku i po 10.00 zrobiliśmy trzeci, ostatni trening – dłuższe wybieganie,
blisko 14 km. Pogoda była dużo lepsza niż w sobotę, świeciło słońce, zrobiło
się cieplej, a więc bieganie w lesie miało niewątpliwy urok.
Byłem pod dużym wrażeniem pierwszego allianzowego obozu sportowego. Początkowo
miałem sporo obaw, że nic z tego nie wyjdzie, że uczestnicy potraktują to jako weekendowy
wypad, a nie obóz sportowy, jednakże wszystko poszło po mojej myśli.
Biegaliśmy, jeździliśmy na rowerach, słowem wspólnie trenowaliśmy. Dla mnie największą
wartością takiego obozu był fakt, iż mogłem spotkać się z osobami z którymi na co
dzień mam jedynie kontakt mailowy albo telefoniczny. Wreszcie udało nam się poznać
i pogadać o naszej wspólnej pasji.
Na koniec obozu wszyscy zgodnie stwierdzili, że musimy to powtórzyć, co
jest najlepszym dowodem, że się udało. Mam nadzieję, że wkrótce napiszę o drugiej
edycji Allianz Sports Camp.
A oto nasza allianzowa ekipa:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz