Niektórzy mówią jestę hipsterę, a ja chyba mogę powiedzieć:
jestem biegaczem. Wskazuje na to stan mojego umysłu i każdy dzień, w którym
jest miejsce na bieganie.
Zaczęło się dość niepozornie. Ponad rok temu byłem wraz z przyjaciółmi
na Gran Canarii. Razem z Michałem codziennie biegałem po kilka kilometrów
promenadą, wzdłuż plaży. Sprawiało mi to dużą przyjemność. Wcześniej biegałem
sporadycznie, bez celów, bez założeń. Gdy wróciłem z wakacji postanowiłem, że
wystartuję w marcowym Półmaratonie Warszawskim. No i od tego zaczęło się w
miarę regularne bieganie. Postawiłem przed sobą cel, chciałem zmierzyć się z
dystansem ponad 20 km, zobaczyć czy dam radę, chciałem przebiec bez względu na
czas. Zacząłem biegać regularnie po 3 razy w tygodniu, w weekend przemierzałem
dłuższe dystanse. Ciężko nazwać to treningiem, nie robiłem siły, sprawności, po
prostu biegałem – 10, 15, 20 km. Pamiętam, w któryś ze styczniowych dni, było
zimno, padał mokry śnieg, plucha. Postanowiłem zrobić dłuższe wybieganie, ok. 20
km. W butach szybko zrobiło się mokro, a ja biegłem dalej, pokonałem dystans
jaki sobie założyłem. Czułem dużą satysfakcję, pomimo kiepskiej pogody,
wyszedłem z domu i zrobiłem trening. Pamiętam, że sporo osób podziwiało mnie za
upór i konsekwencje.
24 marca wystartowałem w Półmaratonie Warszawskim,
przebiegłem go w czasie 1:34:44. To były moje pierwsze zawody, byłem
zachwycony, szczęśliwy, zadowolony z rezultatu. Rodzina, przyjaciele, znajomi,
wszyscy mi gratulowali. Sam bieg był przyjemny i nawet podbieg na Belwederskiej
okazał się do zniesienia.
Wieść, że przebiegłem półmaraton w całkiem przyzwoitym
czasie rozeszła się po mojej pracy. Kilka dni później spotkałem się z szefową
HR w firmie, która zaproponowała, żebym razem z nią oraz trenerem biegania z
Olsztyna poprowadził team biegowy w Allianz. Po kilku tygodniach przygotowań zorganizowaliśmy
pierwsze spotkanie Allianz Running Team, wybraliśmy koszulki, spotkaliśmy się
na pierwszym treningu, znaleźliśmy trenera do regularnych treningów w Warszawie.
Aktualnie mamy ponad 80 osób zapisanych do klubu, z czego ponad 20 trenuje
regularnie. Myślę, że to dobry rezultat, jak na kilka miesięcy działalności
teamu.
W międzyczasie zaprzyjaźniłem się z trenerem z Olsztyna,
Wieśkiem Uryniukiem, który zaczął rozpisywać mi plany biegowe i robi to do
dziś. Wiesiek, dziękuję za Twoje ogromne zaangażowanie, bezinteresowność i opiekę.
O swoich startach w 2013 roku napiszę wkrótce.
Wiem jedno, bieganie zmieniło moje życie, stało się jego nieodłącznym
elementem, to moja pasja. Bieganie daje mi kopa, daje mi siłę i energię, pozwala wyładować
stres i złe emocje, dzięki niemu pokonuje własne słabości, stawiam sobie nowe
wyzwania. Inaczej patrzę na świat, poznaje nowych ludzi, inne rzeczy i wartości
są dla mnie ważne. Podobno jak ktoś raz zaczął biegać, wkręcił się, to już nie
przestanie. Może będą przerwy, może jakieś kontuzje, ale tak czy inaczej do
biegania się wraca. I ze mną też tak jest, jestem wkręcony, jestem biegaczem J
Człowiek z pasją. To piękne, że daje Ci to tyle radości i że umiesz się nią z nami podzielić! :-)
OdpowiedzUsuńsuper, Mikołaj :) miło się czyta, i podziwiam pasję :) czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńPierwszy post świetny i czekam na więcej !
OdpowiedzUsuńsuper :) teraz mam już cały obraz jak to było z Tobą i bieganiem :) powodzenia!! świetnie, lekko się czyta :)
OdpowiedzUsuń