sobota, 20 grudnia 2014

Powroty

Opuściłem się i to bardzo… Ostatni wpis ponad miesiąc temu, po Biegu Niepodległości. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, oczywiście, mogę się tłumaczyć, że praca, że wyjazdy, że trening itd. Z blogami tak jest, że żyją swoim życiem. Czasami się je zaniedbuje, ale zawsze się do nich wraca i to jest optymistyczne J

Tak jak po ponad miesiącu powróciłem na bloga, tak po roku powróciłem do Falenicy. Jak zerkniecie na moje wpisy z początku 2014r, to będzie tam o Zimowych Biegach Górskich. To już taka tradycja –  przychodzi grudzień, trzeba pobiegać po wydmach, zapomnieć o miejskich chodnikach i parkach, uciec do lasu.

Przed startem w biegach górskich dwa razy samemu trenowałem w Falenicy, biegałem tzw. cross pasywny, charakteryzujący się tym, że jest po prostu wolniejszy, pozwala nogom, przyzwyczajonym do miejskiego biegania, przestawić się na pagórki i leśne ścieżki.

W zeszłą sobotę rozpoczął się cykl, składający się tradycyjnie z 6 biegów. Pojechałem do Falenicy wcześnie, żeby bez kolejek odebrać nr startowy, po drodze zgarnąłem kumpla. Na miejscu uiściliśmy opłatę za wszystkie biegi, raptem 50 zł i zaczęliśmy się rozgrzewać. Trochę rozbiegania i trochę elementów. W poprzednią sobotę było 8°C, bardzo ciepło jak na połowę grudnia. Już podczas rozgrzewki zauważyłem, że forma jakaś taka marna, niemoc, spodziewałem się, że rekordów nie będzie. Ale  przebiec trzeba i basta. Na starcie sporo znajomych twarzy, uśmiechy, pozdrowienia. Punktualnie o 11.00 ruszyliśmy. Męczyłem te górki niemiłosiernie, było mi gorąco, do głowy przychodziły myśli, żeby dziś odpuścić. Ale wziąłem się w garść i ostatecznie z czasem 41.43 dobiegłem do mety. W poprzednim sezonie podczas pierwszego biegu miałem wynik 43.35, a zatem tegoroczny czas lepszy, jednak w ciągu roku poczyniłem spory progres, wiec na moje oko powinno być znacznie lepiej. No nic, wychodzę, z założenia, że będzie co poprawiać.

Dziś znów trening w Falenicy – bieg crossowy 2 x 20 min. w tempie 4.45, jedna przerwa 8 min. w truchcie. W Warszawie szaleje wichura, a w Falenicy cisza, spokój. Dziś biegało się dobrze, do tego miałem fajne towarzystwo Łukasza, którego podobnie jak mnie, zafascynowały falenickie górki.


Następny wpis niebawem, obiecuję. Powrócę z relacją z weekendowego obozu biegowego w Międzyzdrojach. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz